top of page

Znajdź sposób na...

Tytuł: Metody. Zmień swoje problemy w odwagę, wiarę i kreatywność.

Autor: Phil Stutz, Barry Michels

Wydawnictwo: Filo

Rok: 2012

 

Każdy chce zmiany. Zmiany, która przyniesie efekt "tutaj i teraz". Natychmiast. Bez wielkiego wysiłku włożonego w cały proces jaki wchodzi między "chcę coś zmienić" a "czuję, że coś się zmieniło". Czasem jednak można nie dostrzec, że potrzebne jest przewartościowanie niektórych elementów, żeby uruchomić ten mechanizm. Wychodząc naprzeciw problemom i potrzebom swoich pacjentów dwóch psychologów - Phil Stutz i Barry Michels - napisało książkę, czerpiąc przede wszystkim ze swoich doświadczeń. Metody to zbiór 5 technik, które mają pomóc czytelnikowi w walce ze swoimi problemami. Czerpiąc przede wszystkim z własnego wnętrza, powinniśmy osiągnąć wewnętrzną równowagę. Autorzy nie obiecują, że przyjdzie nam łatwo osiągnąć cel, a walka o "odwagę, wiarę i kreatywność" (jak głosi hasło z okładki) będzie trwać długo. Nie znaczy to jednak, że mamy się zniechęcać.


Honorata: Książkę otrzymałam do przeczytania od Natalii. Trochę leżała, zanim zaczęłam ją czytać, bo przytrafił mi się dość intensywny okres w pracy. Któregoś dnia wzięłam ją do ręki i… jakież rozczarowanie. Po okładce sądziłam, że to praktyczny poradnik, co zresztą sugeruje hasło „zmień swoje problemy w odwagę, wiarę i kreatywność”. Być może ma taką formę, ale z tym zamienianiem problemów w coś lepszego mam poważne wątpliwości. Podstawowe zarzuty dotyczą braku naukowości zastosowanych rozwiązań. Nikt przedstawianych w książce metod nie przebadał klinicznie, a nawet jakby chciał, to byłby z tym problem. Autorzy powołują się bowiem na „siły wyższe”, które pomagają nam w zmianie. Czym te siły dokładnie są, tego nikt nie wie (przynajmniej nie znalazłam tego w książce). Formułowanie jakiś ogólnych zależności na podstawie tego, co autorzy sami doświadczyli i co wydaje im się ważne, jest podstawowym błędem myślowym i nazywa się nadmiernym uogólnianiem (generalizowaniem). Kolejne zarzuty dotyczą stosowania pewnych metod terapeutycznych w złym kontekście lub w zły sposób. Przykładowo autorzy rekomendują stawianie czoła lękom i bólowi emocjonalnemu poprzez bezpośrednią konfrontację połączoną ze słowami „kocham ból” lub „ból czyni mnie wolnym”. Takie podejście może naprawdę komuś zaszkodzić. O ile sama zalecam klientom konfrontowanie się z lękiem czy bólem, to trzeba to robić umiejętnie i małymi krokami. „Rzucanie” się na takie sytuacje może strasznie, i zresztą niepotrzebnie, człowieka „pokiereszować”. Będę jednak obiektywna. Nie wszystko w tej książce jest złe. Mam wrażenie, że autorzy wykorzystali kilka ważnych i skutecznych technik, ale niekoniecznie w kontekście, który by komuś służył. Przykładowo kultywowanie wdzięczności. Jest to doskonała metoda, która bardzo pomaga zmienić punkt widzenia i poczuć pozytywne emocje. Podziękowania należą się również za zwrócenie uwagi na to, że praca nad sobą jest nieustannym procesem, a nie tylko jednorazowym epizodem w życiu. Za te ostatnie tematy daję książce 2/10 mózgów. Podsumowując, to jednak nie polecam. Są lepsze książki do przeczytania.

Natalia: Metody trafiły w moje ręce przez zupełny przypadek. Szczerze powiem, gdyby stały na półce w księgarni nawet bym się nimi nie zainteresowała. Nawet nie ze względu na treść, ile na samą okładkę. Wizualnie nie przyciąga wzroku. Inaczej jest podczas kiermaszu tanich książek w supermarkecie. Właśnie tam ją zobaczyłam. I to w śmiesznie niskiej cenie, jedyne 2 zł (zaznaczyć muszę, że w koszu było sporo egzemplarzy, co nasunęło mi myśl, że tytuł ten nie cieszy się popularnością nawet jako tzw. tania książka). Długo krążyłam wokół stoiska zastanawiając się czy ją kupić, i w końcu zdecydowałam, że tak. Zaraz po wyjściu ze sklepu napisałam smsa do Honoraty, czy zna może tę publikację, ale niestety, ona też usłyszała o niej po raz pierwszy. Metody wylądowały na stosie „do przeczytania” i leżały tam mniej więcej pół roku (tyle średnio trwa „aklimatyzacja” nowych książek w mojej biblioteczce). Przeczytałam ją późną jesienią i powiem szczerze nie dowiedziałam się niczego nowego jeśli chodzi o techniki walczenia, przede wszystkim, ze swoimi lękami. Z jednej strony może to dlatego, że nie byłaby to pierwsza książka samopomocowa jaką miała w rękach, z drugiej zebrane przez autorów sposoby nie są same w sobie odkrywcze. Ale może właśnie o to chodzi, może potrzebne są książki opisujące oczywistości, bo na nich się na co dzień nie skupiamy. I chyba to jest podstawową rolą tej książki – odkryć to, co odkryte, naprowadzić na początek drogi walki ze swoimi demonami. Czyta się ją dość szybko. Wydaje się, że celem autorów było trafienie do jak największej liczby odbiorców, i pomoc im. Nie powiem, sama czasem stosuję technikę stawiania czoła bólowi lub lękom, ale zwykle są to takie chwile, w których czuję się zrezygnowana lub nie mogę znaleźć innego rozwiązania. Zazwyczaj jednak staram się lęk i ból „oswoić” w inny sposób. Nie dopatrzyłam się też zbyt wielkiego pola dla kreatywności w książce – chyba, że ma się ona wyrazić w wyobrażaniu sobie tego, co niezbyt przyjemne. Jest w książce jednak coś, co do mnie trafiło. To zagrożenie. Wyobrażenie sobie, gdzie będę, jeśli czegoś nie zrobię, nie podejmę decyzji, nie zmienię czegoś. Faktycznie można doznać lekkiego wstrząsu. Biorąc pod uwagę wszystkie cechy omawianej książki, to dzięki cenie i ostatniej metodzie, dla mnie 4 mózgi (na 10).


Obie nie oceniłyśmy niniejszej książki zbyt wysoko, a średnia naszych ocen to 3.


 

Ostatnio dodane posty

Pamiętaj! Książki to nie wszystko i nie mogą zastępować profesjonalnej pomocy psychologicznej. Jeśli masz poważny problem, z którym sobie nie radzisz, zgłoś się do specjalisty.

bottom of page